Zmiany zmiany i jeszcze raz zmiany
Z jednej strony menedżerski sposób zarządzania sądami uznawany jest za oszustwo z kolei inni twierdzą, że właśnie te zmiany wpłyną pozytywnie na sprawność polskiego wymiaru sprawiedliwości. Opinie zatem są podzielone.
Pod koniec marca tego roku wejdą w życie przepisy wprowadzające menedżerski system zarządzania w sądach powszechnych. Znowelizowana ustawa o ustroju sądów powszechnych przewiduje, iż menadżer-zarządca sądu ma odpowiadać za kadrę niesędziowską i infrastrukturę sądów. Ministerstwo Sprawiedliwości tłumaczy to tym, aby uwolnić sędziów i prezesów sądów od obowiązków administracyjnych.
Nowe rozwiązanie wprowadza dualistyczny model podziału obowiązków między prezesa a dyrektora. Prezes skupiać się będzie na kwestiach orzeczniczych sądu, natomiast dyrektor obejmie swoimi obowiązkami sprawy administracyjne w zakresie techniczno- organizacyjnym.
Stanisław Dąbrowski, I prezes Sądu Najwyższego określa menedżerski sposób zarządzania sądami mianem oszustwa. - Oszustwem jest mówienie, że ta zmiana ma na celu odciążenie prezesów od dodatkowych obowiązków – uważa Dąbrowski, którego zdaniem dyrektorzy sądów będą stanowić obcą narośl w strukturze sądownictwa.
– Chodziło o to, żeby ministerstwo miało większy wpływ na zarządzanie sądami. I o nic więcej – przekonuje I prezes Sądu Najwyższego. Dąbrowski precyzuje, iż używając określenia „ministerstwo" ma na myśli urzędników ministerstwa wyższego i średniego szczebla. - Dla nich rozmowy z prezesami sądów są dziś bardzo trudne, bo prezesi sądów po pierwsze są niezależni jako sędziowie, po drugie są powoływani na określone kadencje i praktycznie nieodwoływalni. Lepiej się rozmawia z kimś, kto jest całkowicie dyspozycyjny, prawda – pyta retorycznie.
Na wszelkie komentarze zapraszamy na nasz profil na Fb: http://www.facebook.com/#!/pages/ArsLege/167401929936781
(źródło:rp.pl)